wtorek, 25 września 2012

Zapraszamy na kolejną, już jesienną Poznańską Masę Krytyczną! Tym razem odwiedzimy Rataje.

Wyjazd ze Starego Rynku po 18.30.

Trasa ok.20km:
Stary Rynek – Wodna - Garbary – Kazimierza Wielkiego – Mostowa – Most św. Rocha - Kónicka – Jana Pawła II – Rondo Rataje – Zamenhofa – Rondo Starołęka (2,0 okrążenia) – Zamenhofa - Krucza – Orla – Pawia - Inflancka – Żegrze – Rondo Żegrze – Żegrze – Bobrzańska – Kurlandzka – Piaśnicka – Chartowo – Wiatraczna – Inflancka – Piaśnicka - Chartowo – abp. Baraniaka – Jana Pawła II – Rondo Śródka (2,75 okrążenia) – Wyszyńskiego – Estkowskiego – Garbary - Wielka – Stary Rynek



Pokaż PMK 092012 na większej mapie

niedziela, 9 września 2012

RO!

Rozpoczynamy nasz cykl tekstów o jeździe na rowerze w Poznaniu. Dziś felieton Zuzanny. Zachęcamy do nadsyłania Waszych wrażeń z rowerowania po naszym mieście: pmkrytyczna@gmail.com.

Kiedy więc jeżdżę i jeżdżę na rowerze, to myślę lepiej lub w ogóle nie myślę, bo mózg wietrzę. Kiedy więc jadę i jadę na wietrze, czuję egzystencjalny pęd, wyobraźniowy rozpęd. Kiedy więc jeżdżę i jeżdżę, czuję popęd; jazda na rowerze jest wszak seksowna, czasami orgazmiczna. Kiedy znów jadę, jadę dalej, ćwiczę łydy; się wyrabiam i charakter sobie też. Kiedy tak jadę, jadę wciąż, nagle – wysoki chodnik. Zło. Wtedy myślę o źle i wymyślam wszystkie wulgaryzmy świata, a dobra jestem w neologizmach, więc ci, co źle planują miasto, są przeklęci po stokroć (ho!). I kiedy już skoczę na rowerze na chodnik, krawężnik mijając o wysokości Empire State Building, acz „prestiżem” – stylówa na kontenery (które zresztą nie powinny w mieście zaistnieć), to serduszko me płacze i płacze cały świat. Spowalniam ruch. Zdążyć nie mogę. Opony miękkie. Choć ja – twarda nad wyraz. Nikt mi tu nie będzie mówił, co mogę i czego niby nie mogę. Więc i rower będę starała się sama naprawiać. Mimo że nie raz uśmieszki chłopców widziałam, że dziewczynka chce ręce babrać; tych samych chłopców zresztą, co rower do warsztatu przyprowadzają, zamiast w domu u siebie ćwiczyć ręce, umysł i przełamywanie stereotypów. I widziałam też nierzadko wkurzone oblicza kierowców samochodów: że ktoś im się w drogę wtrynia. Co z tego, że mam pierwszeństwo prawnie, jak oni mają pierwszeństwo obyczajowo (oho, akurat! głośny śmiech). Wnerw silników samochodowych, które nie mogą ruszyć pierwsze i z piskiem opon (szkoda tylko, że nie mózgowych), mnie na serio upaja. Jakaż to musi być frustracja, jaki gniew nieboski, jaki żar emocji, który – przecież – można byłoby przenieść na pedały. Zdrowiej, taniej, efektywniej. I mniej zmarszczek.

Więc jadę sobie dalej, dotleniona i szczęśliwa. Szybka, niezależna, beztroska.
I prycham raz po raz, gdy wciąż jadę i napotykam kurioza. Mają zaskakiwać, być substytutem surwiwalu, jokiem być mają czy jointem? Te wszystkie pomylone elementy: krzywe i niepełne ścieżki, ścieżek brak, wysokie krawężniki, dziurawe drogi, nieodpowiednie znaki, za szybkie samochody i za wolne umysły opracowujących miasto. Ależ mi naprawdę wystarczy jazda! Już ja sobie sama zapewnię odpowiednie atrakcje.

Zatem: ro. Drżące, słodkie ro, zmienione kilkadziesiąt lat temu z welo czy cykli. Rrrrro: okrągłe, krnąbrne, prędkie. Ekscytacja zaczyna się od samego początku. Codziennie.


Zuzanna Kołupajło - studiuje polonistykę na UAM w Poznaniu (po swojemu); femi-eko-wege-intro-ekstra; krytyczka rzeczywistości, głównie feministyczna; cyklistka od trzeciego roku życia.