poniedziałek, 19 kwietnia 2010

Jak jeździć po Poznaniu na rowerze i nie zginąć? Trudna sprawa

W piątek, 18 kwietnia, ok. godz. 17 niedaleko skrzyżowania ulic Szamarzewskiego i Polnej został potrącony przez samochód rowerzysta jadący po chodniku. Kierujący samochodem skręcił niespodziewanie, chcąc wjechać na parking. Skręcając z ul. Szamarzewskiego przejechał przez chodnik nie zachowując należytej ostrożności i potrącił jadącego tam rowerzystę. Widoczność na chodniku była ograniczona przez stojący na chodniku samochód typu bus.
Rowerzysta wskutek uderzenia został zrzucony z roweru, spadł na maskę, a następnie z samochodu, doznając stłuczeń ciała. Znajdując się w stanie szoku nie zgłosił zdarzenia policji natychmiast; uczynił to dopiero ok. godz. 19.00. Udał się początkowo do komisariatu przy ul. Kochanowskiego, skąd został skierowany do Wydziału Ruchu Drogowego przy ul. Mansfelda. Tam po przedstawieniu zdarzenia został wyzwany od świrów i oszołomów z powodu tak późnego zgłoszenia, wskazano na jego winę, brak możliwości podjęcia działań po upływie 2 godz. od zdarzenia i wręcz odmówiono przyjęcia zgłoszenia. Dopiero wskutek determinacji rowerzysty i zainteresowania mediów policjanci udali się z rowerzystą na oględziny miejsca zdarzenia. Po powrocie dokonano także oględzin roweru. W wyniku uderzenia został pogięty widelec roweru (widoczne ślady lakieru samochodu), przednie koło, uszkodzone zostały hamulce. W trakcie oględzin sugerowano rowerzyście, że poruszał się niesprawnym rowerem, opierając się na stwierdzonej niesprawności hamulców.


Odmowa przyjęcia zgłoszenia przez policjanta to przykład na to, że majątek, zdrowie, a często i życie rowerzystów są sprawami bagatelizowanymi, a nierzadko traktowanymi jako psujące statystyki policyjne. W większości bowiem przypadków sprawy tego typu są umarzane z powodu braku postępu w śledztwie bądź niewykrycia sprawcy. W ten sposób policja wzmacnia pozycję złodziei rowerów czy bezkarność kierowców jeżdżących niebezpiecznie.
Zachowanie policjantów wskazuje na to, że dążono do obciążenia winą rowerzysty. To tzw. podwójna wiktymizacja, czyli sytuacja, kiedy słabszy uczestnik zdarzenia, a często po prostu ofiara, jest dodatkowo wpędzana/y w poczucie winy za spowodowanie zdarzenia (klasycznym już jest przykład zrzucania winy za gwałt na kobietę, bo "prowokowała").

Podane zagrania psychologiczne wpływają na wzrost lęku ludzi przed poruszaniem się rowerami po ulicach. Jest to na rękę władzom miasta. W ten sposób zyskują swoistą legitymizację społeczną dla postępu segregacji ruchu drogowego według środków transportu. Rowerzyści są wykluczani z ulic na chodniki bądź kiepskiej jakości drogi rowerowe. Odbywa się to w ramach dyskryminacji pozytywnej, mającej rzekomo na celu ochronę tzw. słabszych uczestników ruchu. Należy zaznaczyć, ze wraz z segregacją ruchu nie następuje transfer środków budżetowych na rozbudowę infrastruktury rowerowej (dróg, parkingów, oznakowania) ze środków przeznaczanych na transport drogowy ogółem. Dowodem na to jest struktura wydatków w budżecie miasta na 2010 rok oraz w WPI na lata 2010-2014.

Ktoś powie - chłopak jechał na rowerze po chodniku, więc wina leży po jego stronie. To zresztą sugerowali policjanci. Należy się jednak zastanowić, co zmusza ludzi do jazdy po chodnikach? Jak widać na opisanym przykładzie - poszukiwanie bezpieczeństwa, co okazało się złudne. Aż strach pomyśleć, jakie nieszczęście by się stało, gdyby chodnikiem poruszała się osoba z dzieckiem na rowerze...

Wniosek poszkodowanego był następujący: jeśli bym zginął na miejscu, policja stwierdziła by zgon sprawcy i umorzyła sprawę. Zastanawia mnie jedno: ile trzeba będzie jeszcze tragicznych śmierci takich jak ta z początku miesiąca, żeby właściwe organy zaczęły poważnie traktować kwestię bezpieczeństwa rowerzystów.

PS. W niedzielę jechaliśmy na rowerach w okolicy os. Chrobrego. Weseli chłopcy w swoim obtłuczonym samochodzie zajeżdżali nam wielokrotnie drogę i obdarowali mnie "odpowiednim" dla mojej płci epitetem. Po raz kolejny na drodze zetknęłam się z męskim prymatem. Władza rzekomo niezbywalnie przyznana z natury mężczyznom dodatkowo wzmacniana jest przez inne fantazmaty. Mężczyzna musi być konkurować, wyprzedzać, wygrywać. Kult kierowców wyścigowych oraz reklamy samochodów zachęcają do szybkiej, a przez to niebezpiecznej jazdy. Zapewniają często pierwsze miejsce w wyścigu im. zielonego światła, jak nazywam nieustające sprinty do skrzyżowań. Inna sprawą jest, że optymalne sterowanie sygnalizacją świetlną nie należy do mocnych stron ZDM-u.
Agresja drogowa czyli road rage (właściwie można by napisać o wściekłości...) stanowi poważny przyczynek do liczby zdarzeń drogowych, w tym wypadków śmiertelnych.
Wczoraj prowadzący autobus kierowca MPK uznał,że nie mam prawa poruszać się jezdnią ul. Szelągowską w stronę centrum. W ramach samowolnie wymierzonej mi "kary" i w celu wskazania "właściwego" mi miejsca na jezdni zepchnął mnie dwukrotnie do krawężnika. Zaznaczę, że w tym momencie moja prędkość wynosiła 40 km/h... Widać jechałam za wolno... A wiadomo, że kierowcom autobusów najwięcej wolno.

7 komentarzy:

  1. Tego ktosia, co powie, że wina chłopaka bo jechał rowerem po chodniku to mi pokażcie. Co wina, jaka wina? Babcia mogła wyjść zza tego „busa” to by na wózku z połamaną miednicą czekała na koniec swoich dni. WOLNO WJEŻDŻAĆ NA RYMPAŁ NA MIEJSCE PARKINGOWE? Czy raczej należy zachować OSTROŻNOŚĆ I DOSTOSOWAĆ PRĘDKOŚĆ?!

    Swoją drogą ja ten fyrtel znam i staram się jechać JEZDNIĄ, zgodnie z kierunkiem. Pod prąd jechałem ze dwa razy, oba „przepraszając się” z pieszymi, bardzo wąskim chodnikiem. To bez sensu… Szybciej bym to objechał przecznicą obok i tak normalnie robię. Chyba że mam czas i jadę ze spożywczaka do sklepu elektrycznego, ale wtedy to mogę jechać 4 km/h za kilkoma staruszkami (wolę tak niż prowadzić rower).

    Policjanci opieprzający chłopaka mieli rację o tyle, że powinien od razu, stwierdziwszy, że nie połamał się i pogotowie konieczne nie jest, zadzwonić na blachownię. Miał przecież tablicę kretyna przed nosem… No chyba, że miał się czego bać (tj. „dobicia” przez właściciela pojazdu) bo nie ukrywajmy, jacy ludzie jeżdżą w ten sposób).

    Właśnie tacy, jak na Chrobrego. Potencjalnie groźni, w grupie tym bardziej.

    Nie zgodzę się jednak z Tobą co do autobusiarzy. Bardzo wielu przepuszcza rowerzystów i cierpliwie czeka, czy też zachowuje większy niż by wystarczył odstęp, redukując prędkość. W Poznaniu w MPK pracuje ludzi cała kupa z okładem, tak więc po prostu prawem statystyki trafiłaś na jednego z niewielu kretynów.

    Pracować w MPK owszem, nie powinni, ze względu na zbyt znaczną wadę wzroku. Widzą tylko do końca swego nosa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też trafiłem na autobusiarza, który po trąbieniu i pokazywaniu ścieżki rowerowej, bez większych ceregieli zajechał mi drogę(przy ok 40km/h i 20cm krawężniku ocierałem łokciem o autobus) ale całe szczęście dogoniłem gościa i zmusiłem do przeprosin na oczach całego autobusu:)

    OdpowiedzUsuń
  3. A jaxię to robi? :)

    Szczególnie merytoryczne argumenty gdybyś mógł przytoczyć…

    Słyszałem anegdotę urban legend, chyba poznańską nawet… Acz to średnio ambitne, choć czasem mam ochotę tak jak ci piękni chłopcy zrobić.

    Otóż BMW ojca, nówka, jedzie taki bonzo, i kierowca autobusu się zagapił, wymusił pierwszeństwo chyba. *Małe* „bam”. Koleś wysiadł z BMW i wszedł do autobusu… Gdy wysiadł, odjechał ojcową, nieco pokiereszowaną furą. Autobus dalej nie pojechał. Pasażerowie po zajściu wezwali karetkę do kierowcy…

    OdpowiedzUsuń
  4. Zawsze poruszam się po mieście rowerem, jedynie w wyjątkowych, służbowych sytuacjach pomaga mi wypożyczalnia samochodów. Poznań to wg. mnie miasto przyjazne rowerzystom.

    OdpowiedzUsuń
  5. W sumie każdy z nas jest uczestnikiem ruchu jeśli porusza się po drodze publicznej. Bardzo ważne w takich przypadkach jest posiadanie ubezpieczenia OC na nasz pojazd. Ja za każdym razem kupuję je w https://kioskpolis.pl/ubezpieczenie-oc-ac-krakow/ i jestem zdania, że jak najbardziej jest to dobry punkt.

    OdpowiedzUsuń
  6. Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Chyba nie da się bezpiecznie rowerem jeździć po tym mieście. Nie lepiej będzie wypożyczyć auto? Na https://flexrent.pl/ znajdziecie ofertę dla Poznania, ceny naprawdę spoko

    OdpowiedzUsuń